Wczasy, wczasy i po wczasach...




 Tak jak obiecywałem, wrzucam wrażenia z wczasów z Zu i M.
   Link do tekstu z przygotowań znajdziecie TU.

 
 Udało się. Tzn. udało się wyjechać i udało się wrócić bez większych problemów. 
Jak już pisałem w tekście z przygotowań, wybraliśmy się na wczasy do Władysławowa, a właściwie to do Chłapowa. To oddzielna miejscowość ale dużo spokojniejsza. Cichutka okolica, 400 metrów do plaży, prawie 2 Km do deptaka w centrum Władysławowa, kilka knajpek, piękne widoki z klifu, łagodny zjazd do plaży, płaskie chodniki do spacerowania i Ocean Park. Nasz pensjonat, który starannie wybierałem, posiadał fajnie wyposażoną salę zabaw oraz plac zabaw. Posiadał również krzesełko do jedzenia dla maleństw i opcjonalnie łóżeczko turystyczne jako dostawkę. Idealne miejsce na wyjazd z dzieckiem. Jedynym mankamentem jest dość znaczna różnica poziomów. O tyle o ile jak się wychodziło na spacer to szło się fajnie z górki o tyle wracać trzeba było pod górę. Ale od początku :)

Przygotowania

Tak. Tam z za walizkami jest jeszcze wózek :)
   Na początek o przygotowaniach.
 Plan : tylko potrzebne i niezbędne rzeczy!
Rzeczywistość : Wózek spacerowy, 2 walizki, łóżeczko turystyczne, namiot przeciw-wiatrowy na plaże, jeszcze jedna torba z potrzebnymi rzeczami, torba z miseczkami i jedzeniem Zu, torba z butami, materac do łóżeczka turystycznego, koc na plażę, torba z jedzeniem na drogę no i nasza trójka:) Jak widać same
potrzebne rzeczy. I gdyby tylko prognozy pogody były lepsze, bo przewidywały niezbyt fajną pogodę, to rzeczy byłoby dużo mniej, przynajmniej moich :) Chociaż domyślam się, że to miejsce, które ja bym zwolnił to M. by sprytnie wypełniła swoimi ciuszkami. Szczęśliwie udało nam się spakować wszystko do bagażnika (foto.) Sam byłem w szoku, że wszystko się pomieściło. Znów okazało się, że gra w tetrisa w młodości się opłaci.
   Co do samej drogi, to tak jak planowaliśmy wyjechaliśmy w nocy koło 4, mając nadzieje, że Zu będzie spała całą podróż i mieliśmy racje:) Mi się fajnie jechało bo drogi puściutkie. Pogoda może nie rozpieszczała bo ciągle kropiło lub wręcz lało, ale Zu grzecznie sobie spała i to było najważniejsze. Taka mała ciekawostka. Nie wiem czy wiecie ale mój model Mercedesa posiada 2 tempomaty. Jeden jest tradycyjny wbudowany w kolumnę kierownicy a drugi zazwyczaj jeździ na tylnej kanapie. Za każdym razem jak przekraczałem ustaloną prędkość to widziałem w lusterku wstecznym jak tempomat wygląda zza mojego fotela i sygnalizuje przekroczenie prędkości komunikatem "Szymi...umawialiśmy się..." :)
   Nad morze dojechaliśmy z samego rana. Zu obudziła się pół godziny przed dojazdem wypoczęta :) ale M. się nią dobrze zajęła i mała nie marudziła. 
    Wypakowywanie auta poszło w miarę sprawnie chociaż zasada "ja wszystkiego na raz nie wezmę?" się nie sprawdziła, bez kilku kursów po schodach się nie obyło. Ale po prawie pięcio-godzinnej trasie taki spacerek-farmera to pikuś :D Po rozpakowaniu się i szybkiej toalecie przyszedł czas na przywitanie się z morzem.
 

Plażing

   W swoim życiu byłem kilka razy nad polskim morzem. Wiem, że mnie rodzice też zabierali na wczasy nad polskie morze. Nie pamiętam nic ale są dowody w postaci zdjęć:) Nie wiem czy pamiętają jaką miałem minę kiedy pierwszy raz zobaczyłem wielką wodę, ale mina Zu była bezcenna. Wielkie oczy, lekko rozchylone usta i błędny wzrok próbujący ogarnąć wielką piaskownicę i dużą wannę.
   Dobra rada - idąc na plażę lepiej nie brać wózka, chociaż jest dobrym środkiem do transportowania wszystkich gratów potrzebnych do plażowania to chodzenie z nim po piasku jest przerąbane. Dla tatusiów, którzy jednak są zmuszeni do tego typu katorgi to radzę żeby wózek ciągnęli a nie pchali - jest po prostu lżej. Nasza Zu wozi się Adamexem Barlettą 2w1 ( gondole polecam jak najbardziej, spacerówkę odradzam) z dużymi pompowanymi kołami więc nie było tragedii, ale widziałem panów, którzy PCHALI spacerówki z małymi kółeczkami i po ich minach było widać, że nie są z tego powodu szczególnie szczęśliwi.
   Całe szczęście byliśmy zaopatrzeni w nosidło Beco Baby Butterfly 2 (godne polecenia jest też TULA) co bardzo nam ułatwiło spacery po plaży między parawanami w poszukiwaniu skrawka miejsca. Polecam to nosidło, ponieważ jest ergonomiczne i trzyma dziecko w odpowiedniej pozycji. Ważne jest żeby nóżki nie wisiały. Zagęszczenie plażowiczów w pobliżu każdego wyjścia było niestety ogromne mimo tego, że byliśmy przecież przed oficjalnym sezonem ( strach pomyśleć co się dzieje w sezonie ) i musieliśmy szukać dogodnego miejsca gdzieś dalej.
   Pogoda nas nie rozpieszczała i sam parawan nie spełniłby roli tarczy przed wiatrem, dlatego cieszę się, że wzięliśmy ze sobą namiot plażowy Quechua 2SEC, który faktycznie rozkłada się w mgnieniu oka. Niektóre namioty plażowe mają tylko 2 ścianki i w środku siedzi się na piasku. W tym namiocie fajne jest to, że ma "podłogę" i izoluje od piachu.  Namiot mocuje się 3 szpilkami do podłoża. Mimo mocnego wiatru, w środku było bardzo spokojnie i  Zu sobie smacznie spała na kocyku słuchając "morzaszumu". My natomiast mieliśmy chwilkę na jakże upragniony relaks.
    "Niestety" wszystko co dobre szybko się kończy tak jak drzemki Zu :) I nadchodzi czas kiedy tata przestaje się sam bawić w piasku i bawi się z córeczką. Wyspana i mająca wigor do zabawy Zu szalała na piasku. Najpierw nieśmiało siedziała na kocyku ale jak poczuła piasek pod rączkami to dostała szaleju. Postanowiliśmy jej nie powstrzymywać przed raczkowaniem po piasku. Czekaliśmy aż zacznie jeść piasek (jak każde dziecko na plaży) ale o dziwo nie musieliśmy interweniować. Asekurowaliśmy jedynie, żeby nie wpadła buźką w piasek bo piasek w oczkach takiego małego szkraba może narobić troszkę szkód. Dobrze mieć przy sobie sól fizjologiczną do natychmiastowego przemycia oczek w takim przypadku. Z przydatnych rzeczy warto mieć też chusteczki nawilżane do wycieranie buzi i rączek. Lepiej nie płukać rączek w wodzie morskiej bo później jak włoży je do ust to może spowodować komplikacje w brzuszku:)
   Mieliśmy też dla małej basenik, żeby chociaż trochę się popluskała w wodzie ( słodkiej z butelki ), ale jak już pisałem wcześniej pogoda nas nie rozpieszczała i zrezygnowaliśmy z zabrania go na plażę. Szkoda bo wtedy to by była dopiero zabawa:D
   Z potrzebniejszych rzeczy, które trzeba lub warto mieć na plaży to :
- duży koc - żeby maluch sobie pohasał trochę nie po piasku,
- oczywiście zabawki - dla dziecka również,
- krem na słońce - najlepiej spf50,
- bidon lub butelkę z wodą do picia - maluch po szaleństwach na piasku będzie spragniony,
- kapelusik lub czapeczkę na głowę - koniecznie! Maleństwo powinno cały czas mieć coś na głowie     jak świeci ostre słońce - nie chcemy przecież narazić dzieciaczka na udar!
- jeżeli ktoś nie posiada takiego namiotu plażowego, o którym pisałem wcześniej, to powinno w jakiś   inny sposób zapewnić dziecku cień np. poprzez parasol - oczywiście jeśli nie wieje.
Pamiętajmy również o tym, że małe dzieci może i dobrze się bawią na plaży ale nie powinniśmy ich długo na tej plaży trzymać. Nie są tak odporne na promieniowanie jak dorośli. Można przyjść kilka razy z przerwami na jedzenie lub drzemkę. Starajmy się też aby nie przesiadywać na plaży w samo południe. Jak mama chce się strzaskać na mahoń to niech nie trzyma na siłę dzieci ze sobą, niech tata pójdzie w tym czasie z dziećmi na specerek lub pozwiedzać.



Zwiedzanie

   Jadąc na urlop byliśmy przygotowani na długie spacery i wycieczki objazdowe. Za każdym razem kiedy gdzieś wychodziliśmy zwiedzać, braliśmy ze sobą wózek i nosidło. Wózek głównie po to, żeby Zu sobie pospała. A że jej drzemki nie są szczególnie długie i po przebudzeniu już nie chętnie siedzi w wózku bo nie wszystko widzi to zaczyna marudzić. Z resztą tak jak pisałem wyżej. Spacerówki Barletty nie są szczególnie wygodne. Owszem, mają bardzo fajny, długi dach, szybko się składają ale to chyba wszystko. Regulacja oparcia do poziomu fajna bo dziecko leży na płasko ale to ma prawie każdy wózek. Za to regulacja do pozycji siedzącej już nie jest taka fajna. Mam wrażenie, że są zrobione dla starszych i większych dzieci. Zu ma w tej chwili 8,5 miesiąca i jest dużo za duża do gondoli a do tej spacerówki za mała. Kąt siedzenia na maksymalnie podniesionym oparciu jest nie odpowiedni. Nic więc dziwnego, że nie chce w spacerówce siedzieć:) Dlatego niebawem zmienimy jej pojazd na jakiegoś trzykołowego Joggera, który jest dużo wygodniejszy pod każdym względem. Noszenie na rękach sprawdza się bardzo dobrze bo mała nie ma skrępowanych ruchów i wszystko ładnie widzi z odpowiedniej wysokości. Ale ile można nosić na rękach prawie 9 kg. Powinni na siłowniach robić kursy dla przyszłych i obecnych ojców - przygotowania do noszenia dzieci na rękach. Głównie plecy i łapy:)
 Dlatego właśnie zawsze mieliśmy przy sobie nosidło, które jest świetnym rozwiązaniem. My mamy wolne ręce a maleństwo wszystko widzi. A dzięki temu, że chodząc fajnie się buja to jest duża szansa na to, że znowu się zdrzemnie. Jedynym minusem nosidła jest to, że najbardziej dostają nogi. Po zrobieniu kilku kilometrów nogi włażą tam skąd wyłażą :) Dlatego nie można zapominać o dniu nóg na siłowni. A my wracaliśmy do naszego pokoju pod niezłą górę co jeszcze bardziej dawało się odczuć. Szkoda, że nie wpadliśmy na to, żeby włączyć Endomondo i sprawdzić ile kilometrów natrzaskaliśmy bo na pewno było kilkadziesiąt :)

-To gdzie jemy?

    Wiadomo, że człowiek musi jeść. Restauracji nad morzem nie brakuje, powiedziałbym, że jest ich wręcz za dużo. Wszyscy prześcigają się w cenach i promocjach, chcąc przyciągnąć klientów. My kierowaliśmy się dodatkowym kryterium - czy zmieścimy się z wózkiem i czy jest fotelik dla dziecka.
   Dużo jadalni, restauracji nie przejmuje się brakiem tego mebla i może dzięki temu cieszą się, że u nich nie słychać marudzenia i płaczu dzieci. Jednak w ten sposób tracą mnóstwo klientów bo podejrzewam, że nie jesteśmy jedynymi, którzy kierują się tym kryterium. A turystów z dziećmi było mnóstwo. Często, gęsto jeżeli były foteliki to były to jakieś "dizajnerskie" krzesełka bez pasów i możliwości zapięcia dziecka. A tym czasem najlepiej wg. mnie egzamin zdaje najtańsze krzesełko za około 60 zł z dużego szwedzkiego sklepu.  Jeżeli ktoś z Was posiada dziecko, które przez cały jakże długi czas jedzenia siedzi grzeczniutko bez ruchu to z tego miejsca serdecznie zazdroszczę :).
   Wiele restauracji czy jadłodajni nie było też przygotowanych na wejście z wózkiem. Nawalonych stolików, ciasne przejścia. Ja wiem, że w niektórych przypadkach to nie wina restauracji tylko klientów, którzy się rozsiadają jak święte krowy i mają gdzieś czy ktoś się koło nich przeciśnie.
   Jednak po niedługich poszukiwaniach, codziennie znajdywaliśmy jakąś fajną restaurację, która była bardzo fajne przystosowana dla dzieci i łatwo dostępna z wózkiem. Pomijam już jakość jedzenia nad polskim morzem bo to kwestia gustu...


I znów podróż 

   Powroty do domu są ponoć najlepsze. No tu bym się zastanowił....
Wracając do domu postanowiliśmy odwiedzić mojego chrześniaka. Mieliśmy do nadrobienia jakieś 60 km. Kilka czynników wpłynęło na decyzję, że wracamy w ciągu dnia. Do domu dojechaliśmy w jedyne 11h. Hasło tamtego dnia to : korki.
   Przed wyjazdem w kierunku domu plan był taki , żeby uśpić Zu i jak najszybciej pokonać trasę:)
Rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany bo w korku staliśmy od Władysławowa do prawie samej Gdyni, a tam znowu korki. Zu się budziła co jakiś czas ale M. bardzo dobrze się nią zajmowała i mała zbyt dużo nie płakała do tego szybko zasypiała. Spoglądając ciągle w lusterko wsteczne czekałem na porozumiewawcze skinienie głową przez M., które oznaczało, że Zu zasnęła. Można na chwilę odetchnąć. Później trafiliśmy na korek spowodowany wypadkiem i powtórka z rozrywki.
   Będąc u chrześniaka dowiedziałem się, że Zu uwielbia bawić się resorakami, których J. ma chyba z milion:) Muszę zakupić kilka do kolekcji zabawek:)

  Szczęśliwie dojechaliśmy do domu cali i zdrowi. 

   Może ciężko nazwać to wypoczynkiem bo czuję się bardziej zmęczony po urlopie niż przed ale liczy się fakt, że spędziłem fajny czas z rodziną na pierwszych wspólnych wakacjach;)

Komentarze

  1. Ja wybierając się sama na wakacje pakuję do samochodu tyle, co was dwóch. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobrze, że Wy sami zmieściliście się do tego auta 😉 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym nie przeprowadził przeglądu "najpotrzebniejszych rzeczy" i nie wywalił kilku to byśmy się nie pomieścili:)

      Usuń
  3. Jak to dobrze, że Wy sami zmieściliście się do tego auta 😉 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chrzciny - małe wesele?

ZAWÓD TATA

To jednak nie są wakacje...